Quantum, bądź co bądź filmem złym nie jest, jednak przesadnego krytycyzmu pod względem tej części nie rozumiem. Dostajemy dobrą historię - i wcale
nie taką głupią, którą reżyser koncertowo partoli na każdym kroku. Sceny akcji można porównać z teledyskami z Uprowadzonej. Forster powinien się
uczyć od Campbella jak kręcić widowiskowe sceny akcji i to jest największa bolączka tego filmu. Reżyseria masakryczna i to zniszczyło tę dwuczęściową
serię Casino-Quantum. Gdyby producenci zebrali resztki rozumu i zostawili Campbella, który dał im sukces i najlepszego Bonda, to może byłoby to
równie dobre dzieło jak Casino Royale.
Drugim błędem jest obsada, a właściwie dobór aktorki do roli Camille, która przecież była Kolumbijką. Ukrainka grająca Kolumbijkę, z tym swoim
paskudnym akcentem. Porażka.